Dziś w moje ręce, a raczej w moje uszy trafiły słuchawki bezprzewodowe (bluetooth) marki Macaw, model TX-80.
Przyznam szczerze, że Chińczycy coraz bardziej mnie zaskakują jakością opakowań i ogólną estetyką. Ten model słuchawek, zapakowany jest tak, jakby w środku był sprzęt wart o wiele wiele więcej.
Na opakowaniu znajdziemy podstawowe parametry techniczne, które plasują ten model w średniej półce. Na uwagę zasługuje wsparcie dla Apt-X. 8 godzin pracy na baterii, której pojemność to 110 mAh to dobry wynik. Czas ładowania to 1,5-2 godziny.
W zestawie nic specjalnego. Dodatkowe gumki, kabel usb do ładowania i krótka instrukcja. Dodatkowo woreczek do przechowywania, wykonany z przyjemnego w dotyku materiału.
Słuchawki mają dość dziwny kształt, który na pierwszy rzut oka wydaje się być mało anatomiczny, w praktyce jednak jest zupełnie inaczej.
Poza tym to tradycyjna konstrukcja, gdzie pałąk słuchawek kładziemy sobie na szyi. Po prawej stronie mamy pilot do sterowania, a po lewej mikrofon z modułem bluetooth.
Jakość dźwięku w Macaw TX-80
Słuchawki trafiły niestety na wymagającego słuchacza, dlatego w moim przekonaniu jakość dźwięku rozczarowuje. Płytki bas, zlewające się ze sobą średnie i wysokie tony, na które nałożony jest jakiś dziwny filtr. Wszystko brzmi jak w słuchawkach standardowo dodawanych do telefonów komórkowych. Po wygrzaniu jest trochę lepiej. Bas jest głębszy, góra odseparowuje się od średnicy ale i tak jakość dźwięku odstaje od testowanego ostatnio (i droższego) modelu KZ-ZS10.
Ten model idealny będzie dla sportowców, którzy nie siadają w fotelu, żeby delektować się brzmieniem każdego z instrumentów orkiestry. Z racji tego, że są bardzo lekkie, są praktycznie nieodczuwalne podczas noszenia/biegania.
Dla sportowców do treningu – polecam, tym bardziej że są wodoodporne w klasie IPX5, w każdym innym przypadku nie polecam.
jak sie okazuje wygląd to nie wszystko….